żądasz czystości zachowaj ją sam
Należy odpowiedzieć na dwa pytania: 1. Formuła Pro Clean zawarta w szamponach z odżywką 2w1 Head & Shoulders: 2. Wyobraź sobie, że przez cały aktywny dzień czujesz się świeżo, a Twoje włosy wyglądają świetnie.
Translation of "zachowaj" in English. Jeżeli chcesz dalej pracować, zachowaj to dla siebie. If you have something to say, right now is the perfect time to keep it to yourself. To trudne, ale zachowaj wiarę. I know it's hard, but keep faith.
Jest takie powiedzenie: „Żądasz czystości zachowaj ją sam”, może jest banalne, jednak ponadczasowe – informuje Krzysztof Górecki, prezes zarządu ZGK w Twardogórze. Najlepszym przykładem mogą być zdjęcia zrobione na terenach rekreacyjnych, gdzie kilka razy w tygodniu widać te same sytuacje.
Mówi się, że strach jest motywacją, stąd bierze się często zarządzanie po przez stres. Skoro to działa to dlaczego nie wykorzystać tego w pracy? A to jakie…
Ale do kosza trzeba wstać więc śmieci pod ławkę. Na plaży stoją kosze ale lepiej zakopać. Piękny zadbany trawnik i srajacy piesek. Pani na wczasach i nie będzie sprzątać. Letnicy są mile widziani ale te kilka procent niechlujnych psuje o nich opinię. Hasło żądasz czystości to zachowaj ją sam jest nadal aktualne.
Dlaczego warto wybrac pościel z wypełnieniem ?? - praktyczna - łatwo utrzymać ją w czystości - idealna dla alergików - leciutka - wystarczy jeden
tulislah sighat ijab dan qabul secara lengkap. Remigiusz Okraska: W PRLowskich sklepach wisiały wywieszki o treści "Żądasz czystości? Zachowaj ją samemu", znaczy się żeby także nie śmiecić, a nie tylko wymagać sprzątania. Przypominają mi się one zawsze, gdy czytam, że straszny PiS kogoś skrzywdził, więc powinienem się solidaryzować i apelować, bo ktoś stracił posadkę, dotację, kogoś krytykują, atakują, brzydko powiedzieli i napisali itd. Wzruszające historie, wielkie słowa, szlachetne apele. Problem w tym, że mam dobrą pamięć, a na poziomach makro i mikro widziałem wiele razy, jak ci sami, którzy dzisiaj apelują i łkają, mieli w nosie, gdy krzywdzono innych. Gdy całe grupy społeczne czy zawodowe lżono, poniewierano nimi, łamano życie setkom osób. I wypinano się na "roszczeniowych nierobów", "nierentowne zakłady", "adeptów przestarzałego myślenia", "nierealne oczekiwania" itd., itp., dotyczyło to milionów ludzi, tysięcy miejsc, przeróżnych historii itp. Kto by się tam solidaryzował z jakimiś homo sovieticusami itd. Ci sami, którzy dzisiaj domagają się obywatelskiej postawy wobec sądów, przemarszów, inicjatyw itp., których nie lubi prawica, zwykle mieli w nosie ofiary poczynań liberałów i solidaryzowanie się z nimi, dawanie świadectwa, tę, no, potęgę smaku, która nie pozwala stawać po stronie bijących, a każe stanąć po stronie bitych. W dupie ich mieli, mówiąc wprost, tych bitych. A bywało, że wręcz przyklaskiwali biciu. Rok temu w stolicy wybory prezydenckie wygrał w I turze facet wprost namaszczony przez ekipę odpowiedzialną za tysiące ludzkich dramatów tylko w ramach procederu reprywatyzacji, szeroko nagłośnionego przez media. A takich przypadków ostentacyjnego wypinania się na słabszych było wiele. Dziś już wszyscy się troszczą o zarobki nauczycieli, niedobór pielęgniarek czy brak autobusów na prowincji – tylko dziwnym trafem nie troszczyli się do jesieni 2015. Raczej wręcz przeciwnie, to były "roszczenia" i "fanaberie". Na poziomie mikro było to samo – względy, dotacje, wsparcie i tak dalej należały się z automatu samym swoim, to było oczywiste, że oni dostają, że ich dyżurna tematyka zasługuje na hojne wsparcie tak samo, jak dzisiaj zasługuje taśmowa produkcja wywodów o wyklętych czy dziedzictwie narodowym, a reszta nie zasługuje. Pamiętam, jak za ministra Zdrojewskiego nasza gazetka dostawała czasami 15 tysięcy dotacji, a mające podobne nakłady i koszty gazetki liberalnego saloniku po 150 tysięcy. Albo gdy pani minister Omilanowska raptem cztery lata temu postanowiła nam nie dać po prostu nic, prawie niszcząc pisemko po kilkunastu latach jego istnienia – myślicie, że ktoś z dzisiejszych apelowiczów napisał wtedy jakiś apel, list otwarty, oburzył się, zwrócił uwagę, że coś tu nie gra, skoro jedni dostają zero złotych, a drudzy dwieście tysięcy rok w rok, choć ci drudzy są nieporównywalnie bogatsi i mają kasę z wielu źródeł? Nic z tych rzeczy, wręcz pamiętam jak jakiś typek z okolic "Krytyki Politycznej" przekonywał, że skoro nie dostaliśmy dotacji, to zapewne piszemy kiepskie wnioski grantowe, więc po prostu w doskonale obiektywnych werdyktach niezależnych ciał opiniujących wypadamy blado (w niezależnych ciałach na trzy osoby jedna to był pan z wówczas Gazety Wyborczej, a druga to pani z uwolskiego saloniku, doskonali eksperci z własnego nadania i werdyktu). I nie tylko o nas chodziło, to był standard zachowań wobec wszystkich spoza ferajny samych swoich, spoza wspólnoty blatu, interesu i kumoterstwa. Gdy dzisiaj słyszę te lamenty i te wezwania do solidaryzowania się, to wzruszam ramionami i pytam: a jak oni się solidaryzowali z innymi? No więc zwykle wcale. I myślę sobie, że jest w tym coś obrzydliwego nie tylko ze względu na podwójne standardy tego towarzystwa. Ale także dlatego, że to jest wzywanie do solidarności z silnymi, nie ze słabymi. Bo to, że rządzi PiS i komuś tam zabrał dotację, a kogoś pozbawił synekury nie zmienia faktu, że dotyczy to zazwyczaj środowisk wciąż silnych i bardzo wpływowych. Takich, które znajdą personalne miękkie lądowanie i które w miejsce nieprzydzielonej publicznej dotacji dostaną dwa razy tyle z Fundacji Tolerancji Pod Wezwaniem Wujka Sorosa albo innego wujka, bo przecież sami swoi nie dadzą im zginąć tak, jak zginęło lub prawie zginęło wiele inicjatyw w czasach hegemonii liberałów. Żądasz solidarności? Zachowaj ją samemu. Wtedy, gdy jesteś silny, a nie tylko wtedy, gdy trochę tej siły straciłeś i szukasz sobie frajerów wśród słabych, których wcześniej miałeś całkowicie w nosie. Źródło Opublikowano: 2019-11-08 19:44:35
Justek na literackiej popijawie Wreszcie po przerwie związanej z powiciem przez Ż córeczki, spotkał się Justek ze swoją literacką ferajną I to w wyjątkowy dzień, bo w Święto Trzech Króli. Wyszło cholernie archetypicznie. Przybyli rodzice z dzieciątkiem oraz trzech króli w osobach R, K i A. Jak również królowe– Asia, Kasia i Justek. No i oczywiście Rossi, która nas ugościła w swojej pracowni. No i książę M. Justek się trochę spóźnił, bo zamiast jak ten normalny człowiek zaczekać na właściwy autobus, wsiadł w pierwszy lepszy, który rzecz jasna wywiózł go w przeciwną stronę. Justek już przestał sobie obiecywać, że więcej tego nie zrobi. Z pewnych rzeczy się nie wyrasta, po prostu się nie da. Drałował potem przez pół Warszawy. Przynajmniej znalazł po drodze otwarty sklep i kupił czekoladki. Na klatce schodowej sterta desek i połamanych mebli. Oho, pomyślał Justek, Rossi robi remont. Justek wchodzi do pracowni, skręca do kuchni, a tam stół, tylko jakiś mniejszy, obrazy zdjęte ze ściany. Rzeczywiście, trochę Rossi pozmieniała. Nikogo nie ma. Gdzie oni się pochowali, myśli Justek, pewnie w pokoju obok oglądają dziecko. Wtedy Justek się zorientował, że nie znajduje się w pracowni u Rossi, tylko w mieszkaniu T., znanego reżysera dokumentalisty. Przepraszam! – zawołał Justek – po czym się ewakuował. Niezrażony wdrapał się piętro wyżej. A tam cala ferajna, tylko T nie było, pewnie pojechał do siebie, na Podlasie. Książe M jeździ po festiwalach poetyckich, bierze udział w turniejach jednego wiersza i odnosi sukcesy. Przywiózł wino, które otrzymał za zdobycie trzeciego miejsca na Festiwalu w Łomży. Przywiózł, bo wina nie pije. Wino księciu M nie smakuje. Justek rozpił je zatem z królową Asią. Król K też trochę pomógł, ale tylko troszkę, bo K ma słabą głowę. Ż i A pokazali swoje dziecię, dziecię bardzo wesołe, śmiało się chachacha, prawie jak kot Filip. Czytali swoje teksty i oglądali księżyc wędrujący po niebie. Nawet Justek podochocony winem przeczytał coś swojego, chociaż nie miał tego w planie. Co ten alkohol robi z człowiekiem! Ropucha i czternaście żabek Justek dostał od mamy Pa zasłonki w prezencie. W ramach zmiany swojego życia na lepsze, Justek uprał je, wyprasował i powiesił w oknie. Starych nie zdejmował od 3 lat co najmniej, kurzu zatem nazbierały co niemiara, ale to Justka w żaden sposób nie zawstydziło. Justka pomysł na…tortillę z mozarellą Justek nie korzysta z przepisów. Lubi proste dania z produktów dostępnych w Biedronce i na lokalnym ryneczku. Horoskop Justek uwielbia horoskopy! To Justka horoskop na tydzień, który właśnie minął: 2014-12-29 - 2015-01-04 W Twoim życiu zawodowym pojawi się mężczyzna, który to przyczyni się do rozwoju Twojej kariery. Umożliwi Ci on nawiązanie nowych znajomości i kontaktów biznesowych. Zapewni bezpieczeństwo i finansową stabilizację. Może on stać się Twoim najlepszym przyjacielem. Wasza znajomość z relacji zawodowych może przenieść się także na płaszczyznę osobistą. Osoba ta zagwarantuje Ci bezpieczne życie, zapewni uczuciowe i finansowe wsparcie, zadba o Twoje pragnienia oraz potrzeby. Zrobi wszystko, byś był spełniony i szczęśliwy. Miłość i przyjaźń, które teraz otrzymasz, pozwolą Ci dojrzeć i stworzyć w przyszłości udany i trwały związek. Ten tydzień zapewni Ci wiele miłych i pozytywnych zdarzeń. Twoja ciężka praca zostanie zauważona, doceniona, a Ty osiągniesz swój wymarzony szczyt i staniesz się "panem świata".Nie sprawdziło się absolutnie nic, ale jak miło było to przeczytać tydzień temu. Justek jest ogromnym fanem horoskopów. Justek maluje Justek korzystając z wolnego łikendu zrealizował jedno z postanowień noworocznych, tzn. namalował obraz. Poszedł na łatwiznę, tzn. wyjął stary blejtram z czasów, gdy jeszcze studiował na ASP, taki z gotowym szkicem i podmalówką. Justek wyjął chińskie farby zakupione w sklepie „Wszystko za 1,50” i nadał temu dziełu nowy sznyt. Na marginesie dodam, że Justek kupił sobie pod choinkę, której nie ubiera, nowe farby, bo obiecał sobie, że zacznie malować, ale żal mu je było rozdziewiczyć. Czeka na ten właściwy moment, to będzie całą ceremonia, z winem i świeczkami. Justek planował kupić takie za 15 zł, ale się pomylił i wziął zestaw za 150 zł. Przy kasie stwierdził, że to znak od Bozi i ma te farby sobie zostawić. Zmobilizują go do pracy. Te ze sklepu „Wszystko za 1,50” okazały się nie takie najgorsze, Justek wydał na nie ongiś całe 3 złote i wcale nie żałuje. Ograniczyły paletę do barw intensywnych, odważnych i nieokiełznanych w próbach łączenia ich położonymi kilka lat wcześniej plamami. Okazało się, że działają jak zmywacz do paznokci, rozpuszczają akryl dzięki zawartym w nich rozpuszczalnikom. Justek ostrożnie nakładał zatem laserunek, pokrył również warstwą farby te obszary obrazu, które w ogóle nie były zamalowane. Justka nauczyciel malarstwa z APS, nieoceniony pan Rafał, złapał się za głowę gdy zobaczył pierwsze plamy, ale kiedy ujrzał szkic wraz z podmalówką powiedział, że to może być jedna z lepszych Justka prac, powiedział też, że Justek jest bardzo wrażliwy na kolor, niczym Artur Nacht Samborski. Justek się wzruszył, chociaż dla Justka ANS za mało kolorowy. Ulubieni malarze Justka to Emil Nolde za wrażliwość i brawurę, z jaką operuje barwą, Henri Rousseau za odwagę podążania za marzeniem i Christian Pierre, za to, że jest, po prostu :-). To martwa natura, a ponieważ Justek z 5 lat nie widział jej na oczy za cholerę nie potrafił sobie przypomnieć światłocieni, wyszła zatem rozkoszna abstrakcja, która nie bardzo pasuje do wystroju Justkowego mieszkanka, ale wystrój zawsze można zmienić. Kot pomagał: Potem tylko nadzorował: W końcu wymęczony zasnął. Postanowienia noworoczne Justek wysłuchał właśnie noworocznej audycji z cyklu Niedziela Filozofów, w trakcie której dowiedział się, że takie postanowienia nie mają sensu. Wypowiadali się filozof, dziennikarz-eseista, historyk oraz neurobiolog, podali szereg rozsądnych argumentów, z których Justek nie jest w stanie żadnego przytoczyć, ale mówili bardzo mądrze. Z drugiej strony Justek jakieś trzy lata temu zrobił taki spis, i z połowę mu się udało zrealizować, a w sylwestra 2013 obiecał sobie, że w 2014 nie wypali ani jednego papierosa i słowa dotrzymał, a to się podobno udaje tylko 4 osobom na 100! Justek postanawia zatem, wytrwać w tym, co wypracował w 2014: nadal nie palić, pracować, chodzić na jogę i udzielać się w wolontariacie. A w 2015 chciałby: 1 Wrócić na Gender Studies. 2 Namalować obraz 3 Wymienić krany w łazience. 4 Pomalować kuchnię 5 Odnowić fotel kota Filipa. 6 Kupić szafę 7 Zacząć pisać nową powieść 8 Oczyścić piwnicę 9 Pójść do opery 10 Zapisać się na kurs pisania 11 Pozbyć się starych rowerów 12 Zrobić przemeblowanie Justkowi marzą się również nowe pomysły i propozycje od świata, o których jeszcze nie wie. 2014 To był rok intensywnej pracy, stabilny, bez większych ekscesów. Przez pierwszych 6 miesięcy Justek pisał jak szalony, przez kolejnych 6 miesięcy Justek uprawiał jogę. Zamiast postanowień, Justek wzorem Bezcielesnej zrobi spis tego, co mu ten rok dobrego przyniósł J 1 Po 3 latach intensywnej pracy Justek skończył pisać powieść. 2 Zapisał się na jogę, którą dzielnie ćwiczy. 3 Wreszcie po 14 latach rzucił palenie, chociaż nikt nie wierzył, że mu się uda. 4 Ma najcudowniejszego kota na świecie 5 Podpisał aneks do umowy o pracę, w wyniku którego zarabia o 1/3 więcej niż uprzednio 6 Wreszcie się zmobilizował i wyrzucił z pawlacza stare słoiki. 7 Odwiedził „Lawendowe pole” 8 Poznał PPF i rozpoczął wolontariat w Fundacji 9 Chodził na Gender Studies, co uwielbia robić 10 Spadł mu z nieba hydraulik, który wymienił w kuchni kran 11 Tańczył na weselu Ż (kot w tym czasie grzecznie spał) 12 Wyhodował na balkonie pomidory.
Irmina Mazurek-Płecha, urzędniczka, matka dwójki małych dzieci: – Śmieci sprzątam kiedy wychodzę z dziećmi, czy z psem na spacer. Widzę, że nikt tego nie robi, więc chciałam to zmienić. Jak przyznaje, nawyk dbania o własne środowisko wyniosła ze szkoły. – Były organizowane akcje „Sprzątanie ziemi”, zawsze wtedy chodziliśmy na górki czechowskie. Ale kiedyś nie było tylu woreczków foliowych, papierków – wspomina. I tłumaczy: – Chcę wyjść na spacer bez obawy, że moje dziecko się skaleczy kawałkiem szkła. Dumna 3,5-latka Swoją „małą ojczyznę” razem z dwójką dzieci regularnie sprząta także Kinga Całus-Dąbrowska, psycholog z Lublina. – Już wcześniej zdarzało mi się zbierać śmieci w miejscach publicznych, jak np. place zabaw – przyznaje. – Mój synek jest jeszcze zbyt mały, żeby to zrozumieć, ale moja córka ma trzy i pół roku i chętnie sprząta razem ze mną. Potem w przedszkolu mówi z dumą, że sprzątała planetę. Wie, że w domu pojemnik na butelki jest w jednym miejscu, a na inne śmieci w drugim – opowiada. Weekendowy „urobek” pani Kingi i jej trójki dzieci to kilka czarnych worków pełnych śmieci. – Fragment skweru na Węglinku, obok Berylowej i Jantarowej. Jeszcze kawał placu na inne razy – podpisała zdjęcie na grupie „Posprzątajmy Lublin” na Facebooku. Jej post nie pozostał bez odzewu. – Proszę o informację następnym razem, w tych okolicach chętnie się przyłączę – skomentowała Małgosia. Brakuje koszy Jednym z najaktywniejszych członków grupy jest Mateusz Piekarski, z zawodu administrator nieruchomości. – Próbuję zachęcić do tego jak najwięcej osób ze swojego otoczenia. Ale zbieranie śmieci kojarzy się nam raczej źle – przyznaje. Aby ułatwić pracę sobie i innym, pan Mateusz zamierza złożyć wniosek Budżetu Obywatelskiego. – Chcemy napisać duży projekt, żeby w mieście było więcej koszy na śmieci. Mamy też pomysł, żeby powstały miejsca, do których będzie można przynosić odpady, które nie są odbierane, jak opony, czy gruz – tłumaczy. W obywatelską akcję sprzątania miasta włączają się także szkoły i przedszkola. – Moi koledzy, którzy uczą w takich placówkach, postanowili nam pomóc – mówi Piekarski. W czwartkową akcję sprzątania terenów wokół Zalewu Zemborzyckiego zaangażowali się uczniowie z VI i XXI LO. Taka forma pokuty Maria Łukasik pomagała przy zakładaniu lubelskiej Jadłodzielni. Teraz regularnie sprząta po innych. – Sporo rozmawiałam na ten temat z ludźmi. Często słyszałam, że to ktoś inny powinien sprzątać, bo dostaje za to pieniądze. A ja po prostu chcę, żeby w moim otoczeniu było czyściej – tłumaczy. Sama żartuje, że jest to dla niej forma pokuty za kupowanie foliowych woreczków, które z łatwością mogą polecieć z wiatrem. – Byłam już na kilku takich akcjach. Pocieszające jest to, że wyciągamy śmieci, które leżały w ziemi nawet kilkanaście lat. Może nikt nie będzie znowu tam śmiecił – dodaje. Sprzątają aż posprzątają Grupa „Posprzątajmy Lublin” ma ponad 900 członków. Jej założyciel - Tomasz Futyma - zainspirował też do działania mieszkańców Białegostoku czy Białej Podlaskiej. – Pan z Białegostoku powiedział mi nawet, że „zaimponował mu ten gość z Lublina” – śmieje się Futyma, który na co dzień prowadzi biuro podróży. Jak przyznaje, zapał na wiosenne sprzątanie w mieszkańcach Lublina nieco ostatnio osłabł. – Ludzi w grupie przybywa, ale coraz mniej osób bierze udział w akcjach zbierania śmieci. – mówi. – Może zawiódł trochę przepływ informacji, posty giną w zalewie innych informacji? – zastanawia się. Szczegóły najbliższej akcji wspólnego sprzątania miasta można znaleźć na grupie Posprzątamy Lublin na Facebooku. Co zrobić z pełnym workiem Po zebraniu i zapakowaniu śmieci w worki dzwonimy do Straży Miejskiej (tel. 986) i informujemy gdzie je zostawiliśmy. Strażnicy skontaktują się z zarządcą terenu. Właściciele prywatnych posesji są zobowiązani do usuwania śmieci we własnym zakresie. Z działek miejskich zabranie worków zleci odpowiedni wydział urzędu miasta. Straży Miejskiej można też zgłaszaćdzikie wysypiska. Worki od KOM-EKO Jedna z firm zajmująca się wywozem odpadów z terenu Lublin - Kom-Eko - zobowiązała się do dostarczania wszystkim chętnym worków do selektywnej segregacji śmieci oraz zabierania ich po zakończonej akcji. Kontakt: bok@ tel. 81 748 86 52. PSZOK Punkt Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych w Lublinie znajduje się przy ul. Głuskiej 6.
żądasz czystości zachowaj ją sam